"Lilianna była małą, drobną dziewczynką. Miała brązowe włosy i purpurowy sweterek. Była sama, sama bez nikogo. Stała w tunelu uschniętych drzew, trzymając swojego misia za łapkę. Poszła przed siebie, ale nie jak każde małe dziecko, nierozważnie i z biegiem, tylko ze spokojem i zamyśleniem.
- Kim ja jestem?- zapytała, lecz nie uzyskała odpowiedzi.
Z drzew odleciało stado kruków.
-Boje się! Chodź Teddy- powiedziała.
Tego dnia była mgła. Mała Lil nie umiała nic dostrzec, szczególnie żywej duszy.
- Lil- powiedział tajemnieczy KTOŚ.
- Ja?... Kto do mnie mówi? odparła niezawstydzona
- Lil, chodź do mnie.
- Ale, ale gdzie Ty jesteś?
- No chodź.
Mała Lil spojrzała w górę i zobaczyła Niebieskooką brunetkę.
- Ale kim Ty jesteś?
- To ja- Asvar
- Nie znam Cię.
- Zabiorę Cię ze sobą, do Detenrman.
- Co to?- Spytała Lily.
- Miasto.. miasto Nadziei..."
- Hej! Co się stało, gdzie jest reszta stron? Kto je wyrwał?!- wpadłam w furię- O nie! już dziewiąta godzinę temu zaczęłam lekcje! Nieważne... Pomedytuję...
Godzine potem poszłam do wymiaru "Swarth". Wymiar ciemości, niesprawiedliwości i zła, w sumie... cała ja. Pssssyt... żmija przebiegła mi pod nogami. Idę stąd- pomyślałam.
***
Będzie cały biały, jakaś kanapa, czy coś.
W sumie mógł by mi ktoś pomóc, ale nie bo po co? To jest takie denerwujące, gdy Ty wszystkim robisz dobrze a oni Cię olewają. Co się dzieje? Przed chwilą byłam spokojna, a teraz ironiczna, może zaraz zacznę rzucać rzeczy o ściane? A zresztą co mnie to obchdzi, jestem tu sama, mam tylko matkę- gdzieś poza światem i ojca- który nim nie jest... Co on mi w ogóle w życiu dał? NIC! Całe życie mnie okłamywał, myślał, że się nie dowiem. Chociaż... to by było bez sensu, w końcu i tak mnie do czegoś wykorzysta i zostawi na pastwę losu. Moje serce może i jest zimne, ale waleczne i nie dam za wygraną. Znam swoją wartość, ale co mi to da? Jest ode mnie silniejszy i potężniejszy. Ale ja jestem jego częścią- On moją. Skoro On może manipulować mną, czemu ja nie mogę Nim!? Moje myśli się ze sobą, wygrała jedna... Jestem taka sama jak ojciec, a przecież nie chcę...
~~~~~~~~~~
Przepraszam, że mnie ostatnio dłuuuugo nie było ( bo cały miesiąc) ale nie miałam weny i chodź można to uznać za wymówkę, to się poprawi. Mam zamiar pisać więcej i rzetelniej. Ten rozdział krótki, bo gółem mam szlaban i nie mogę siadać do komputera. Mam nadzieje, że się podobało i czekam na wasze komentarze- Ravvvka :)
~~~~~~~~~~
Przepraszam, że mnie ostatnio dłuuuugo nie było ( bo cały miesiąc) ale nie miałam weny i chodź można to uznać za wymówkę, to się poprawi. Mam zamiar pisać więcej i rzetelniej. Ten rozdział krótki, bo gółem mam szlaban i nie mogę siadać do komputera. Mam nadzieje, że się podobało i czekam na wasze komentarze- Ravvvka :)
Już myślałam, że porzuciłaś bloga. A to by była wielka szkoda porzucać takie opowiadanie :) Mi się bardzo podoba :) Rozdział krótki, ale ciekawy, zwłaszcza to z tą książką. Mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy i teraz rozdziały będą pojawiać się częściej :) Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę!
Dziękuje :) Nowy rozdział pojawi się dziś/ jutro, jest już na kartce pisanie zajeło tylko lekcję matematyki, "Przyjemne z pożytecznym" ;) Pozdrawiam Ravvvka ;)
Usuń