Leżałam przez jakieś piętnaście sekund pod kołdrą udając, że śpie. Nie bałam się, ale domyśliłam się kto to jest... Gnorts, na pewno! miałam zamknięte oczy, gdy ktoś uniusł moją kołdrę i powiedział:
- Tak bardzo lubisz spać?.. To zaśnij na zawsze!
Chciałam otworzyć oczy, ale wiedziałam, że ten ktoś, (bo to nie był głos Gnotrs'a) po prostu blefuje.
Myliłam się... Byłam wszystkiego świadoma, ale to był sen. Wszystko co widziałam było snem.
- Ho, ho, ho... kogo ja widzę?- powiedział człowiek, którego znam, ale nie mogę sobie go przypomnieć.
- Kim jesteś?- zapytałam.
- Już nie pamiętasz? To ja! Twój dawny ''Tatuś".
- Co?... I czego niby ode mnie chcesz?
- Ciebie! Jeżeli odmówisz, Gnorts tu nie dotrze, ale ja do tego nie dopuszczę. Idziemy!
- Nie będziesz mi rozkazywał, nic dla mnie nie znaczysz!
- W takim razie sam cię tam przyprowadzę, czy tego chcesz, czy nie!
- Nie sądzę?
- W takim razie przekonasz się sama. Poza tym od teraz możesz mi mówić Taks.
Faktycznie, na jego ramionach widniała litera "T". Taks zabrał nie do przyszłości, gdzie panuje chaos i Gnorts.Było ciemno, wszędzie pusto, w powietrzu było słychać jęki i prośby o powrót.
- No przyznaj się, że to ci się podoba! To w tobie siedzi!- powiedział Taks.
- W sumie.. To jest piękne! Wchodzę w to!
- Myślałem, że będzie trudniej. W takim razie... CHODŹMY!
Szliśmy przez długi korytarz, który przyprawiałby każdego innego o dreszcze, nie mnie- Taks miał rację, to we mnie siedzi. Poszliśmy do opuszczonego ratuszu, schody nagle wyrastały z ziemi i szły w dół. Wszędzie latały kruki, moje ulubione ptaki.
- Daleko jeszcze?- spytałam.
- Jeszcze chwila.
Kiedy już doszliśmy, widziałam wielki symbol, który był w kamiennej ścianie, przedstawił o wszystko to co pojawiało się na moim ciele. To był Gnorts.
- Panie, umowa dotrzymana.- powiedział Taks.
- Głupcze, sama tu przyszła! A ty ją tylko nakierowałeś, przyprowadziłeś!- wściekł się Gnorts.
- Ale, gdyby nie ja, nie byłoby jej tu.
- Idź! Spotkamy się jeszcze.
Taks wyszedł, a Gnorts powiedział:
- Dziecko, powiedz co u ciebie?
- Przejdźmy do konkretów, bez zbędnych wstępów. Co ode mnie chcesz?...
- Chcę ten świat, a TY zasiądziesz na tronie! Razem ze mną!
- Co mam robić?
- Narazie musimy czekać... To musi być 245 dzień roku zostało jeszcze 56. Już wiesz, gdzie mnie szukać. Przychodź do mnie w każdy wieczór pół-pełni księżyca.
- Zaraz, zaraz... Mam jeszcze jedno pytanie.
- Jakie?
- Kim jest Moony ze świątyni?
- Moony?! To właśnie ona Mnie tu uwięziła! Dlatego jestem tam na prawie każdym obrazie! Ona wraz z twoją matką mnie tu uwięziły! Nie rób dla niej nic... A teraz może byś się obudziłą?
- Oczywiście...
Wstałam i usłyszałam głos "Co ty zrobiłaś, oj, co ty zrobiłaś." Była moja matka. Odpowiedziałam:
- Coś co powinnam zrobić już dawno. Poszłam zjeść śniadanie i wtedy przyszła Moony, krzywo się na nią popatrzyłam.
- Coś nie tak- zapytała.
- Nie nic... Jakieś plany na dzisiaj?
- Tak, pójdziemy do opuszczonego ratuszu.
- Ale po co...?
- Musimy go... Spalić.
- Nie ma takiej opcji.
- Dlaczego, co tam takiego jest?
- Ty chyba akurat wiesz.
- Dobrze... muszę ci coś powiedzieć...
- Nie musisz, już wszystko wiem.
Wyszłam ze świątyni i spotkałam Taksa.
- No proszę jaka niespodzianka.- powiedział.
- No widzisz...
- Posłuchaj, mam dla ciebie propozycję. Gnorts cię oszuka i wykorzysta.Mamy wspólny cel.
- Wspólny? Ja władze, a ty... Co ty właściwie od niego chcesz?
- To długa historia...
- Mam czas.
- No więc... Kiedy uświaBdomiłaś sobie, że jestem wymysłem, wyobrażeniem. Utknąłem w rzeczywistości Gnorts'a, błagałem jak inni, o litość. Akurat, wtedy potrzebował kogoś takiego jak ja, kogoś kto cię dobrze zna. Wydostałem się na ten świat, ale jako sługa. Obiecał mi, że jeśli cię przyprowadzę, to odzyskam prawa życia i będę nieśmiertelny! Niestety... Oszukał mnie i z tobą zrobi to samo! Jeżeli go zgładzimy świat będzie bezpieczny, a ja... MY będziemy mieli to co chcemy!
- Faktycznie... Ty tak, ja nie! Nie jestem głupia!
- Osz ty!- Taks zamachnął się, ale szybko zaczął zwijać się z bólu.- Aaa! Moja ręka!
- Ja ci ją dałem i ja ci ją mogę zabrać!- powiedział przeze mnie głos Gnorts'a.- Jak to się stało?... TATO?- Powiedziałam złośliwie patrząc na Taksa.
Powiedziałam '' Reteler Mentos Diar!" i zniknęłam w otchłani, stanęłam przed ojcem.
- Dobrze córeczko... Właśnie tak cię wychowałem.
Spojrzałam się na ojca i zaczęłam się uśmiechać, to był wspaniały dzień.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) Przepraszam, że ostatnio nic nie było , ale czas mnie ograniczył. Rozdział w święta, niestety nie o tematyce świątecznej, no bo... Rozumiecie ;p Natomiast ja chciałam wam życzyć zdrowych wesołych i rodzinnych świąt ;) Mam nadzieje, że rozdział się podoba i czekam na komentarze.
Pozdrawiam Ravvvka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz