sobota, 18 października 2014

Rozdział 2

 Obudziłam się w podziemiach, to była jakaś jaskinia. Bardzo mnie bolała głowa, wstałam nie wiedząc co czeka za rogiem. Oglądałam się co chwila szukając wyjścia. Czułam się nieswojo, ciągle mając wrażenie, że zaraz dostanę czymś w głowę. Znalazłam światło i bez większych namysłów poszłam w jego stronę. To była ważna decyzja, znalazłam się przed ścianą światła. Po dłuższym zastanowieniu przeszłam przez nią. Zaczęłam krzyczeć, spadłam w dół niczym Alicja w Krainie Czarów.
 Kiedy wstałam i się otrzepałam, poszłam dalej przez mroczny korytarz. Miałam wrażenie, że jest to droga bez końca. Robiło się coraz chłodniej i coraz ciszej. Zaczęłam się lekko bać. Przed moimi oczami przepełznął wąż, głośno sycząc. Nie traktowałam tego jako coś ważnego. Na drzewie siedziała sowa, chciałabym wiedzieć co mówi. Patrząc się na mnie kręciła głową i odleciała.

Chyba nie jestem, aż taka brzydka, że zwierzęta się mnie boją?
Czasem może to nie one się nas boją, ale my ich?

Te pytania mnie często dręczyły i to nie bez powodu. Gdy my się czegoś boimy sami wytwarzamy wizję lęku.

***

Znalazłam się w wielkim gabinecie luster, nie lubiłam takich miejsc, Były... takie zbyt... brak słów, po prostu NIE. Brakuje mi tu kogoś, nie mamy, nie taty... Mel... ona tu powinna być, śmiała by się, a ja... nie umiem tego okazać, już jutro trzeba iść do szkoły, a ja nawet nie wiem gdzie jestem. To jest jakieś głupie- położyłam się na podłodze i przez lustra chciałam dojrzeć niebo- To nie realne, ale wiem, że nie jestem tu bez powodu- wstałam i zaczęłam medytować- Tak to właśnie o to chodziło. Bił ze mnie blask, a biały "duch" łabędzia czuwał nade mną.

- Ras...
To były słowa, które słyszałam nie raz, ale teraz wiem, że moja mama ma z tym coś wspólnego.
Nie minęła minuta i znów siedziałam koło niej, to było piękne.

- Mamo, gdzie jak byłam?- spytałam.
- Ty? Nigdzie, gdzie ja byłam?

I tak zakończyła się nasza rozmowa, ja poszłam w swoją stronę, a mama w swoją.
Medytacja- To jest ten lęk, tamten wymiar miał mi to pokazać. Zrozumiałam... i wiedziałam, że na tym się nie skończy.

Medytowałam jeszcze dość długo, spodobało mi się to, zaczęłam chodzić spokojniejsza, a właśnie muszę zadzwonić:
- Halo... Mel?... Mam pytanko....Mogłabyś do mnie wpaść?... No dobra to ja będę czekać... No to pa...

Po chwili Mel weszła do mojego pokoju.
- Hej- powiedziałam.
- Cześć, co tam?- odparła Mel.
- Na początek... przepraszam, za to ostatnio.
- E tam, ja już zapomniałam.
- Czyli się nie gniewasz? 
- No skąd, nie mogłabym.
- To super, a po drugie, to DZIĘKUJE!
- Ale... za co?
- Za to, że nakłoniłaś mnie do medytacji, to jest coś pięknego.
- Egh... no nie ma sprawy- Mel powiedziała z lekkim zdziwieniem.
- A może... pomedytujemy razem?- zapytała Ravka.
- Nie wiesz co... może nie...- masz ten sam problem co ja... boisz się...
- Mel przerwała jej w pół zdania- Ja?... ph, no skąd, że...- powiedziała z zadumaniem
- Znam cię i siebie też znam, gdy nie przyznajemy się do lęku on przyznaje się do nas

Mel odwróciła się lekko plecami, a łza popłynęła jej z oka.

- Nie płacz...
- Skąd ty to wiesz? Tak, boje się... że już tu nie wrócę- z wyciszeniem powiedziała- muszę już iść, może innym razem, muszę do teko dojrzeć...

Mel niczym huragan wybiegła z pokoju, po czym weszła moja mama i zapytała się:

- Co się stało?
- Mel się boi, ale kocha lęk i tu błędne koło się zamyka...
- Dość! To nie jest normalne, musisz wiedzieć!
- Ale co?- z zaniepokojeniem zapytałam- nie chcę cię znów stracić mamo!
- Chodzi o twojego tatę, on nie ma ludzkiej postaci, to istne ZŁO, i to on woła cię do siebie, ale to ty ostatecznie zdecydujesz, czy on, czy ja.
- W takim razie kim jest człowiek, którego całe życie uważałam za ojca?
- To twój wytwórz, to twój lęk.

Mama zginęła w otchłani, a ja już tego nie potrafiłam znieść. Nagle krzyknęłam:

-WRÓĆ!
Wróciła się, coś znowu ją przywołało.

-Pamiętaj, zawsze z tobą jestem, gdy mnie będziesz potrzebowała, powiedz, lub sama sobie odpowiedz na pytanie. Masz dar i panuj nad nim... Medytuj...

Czy warto ryzykować? Czy to ma dalej sens? Te pytania na pewno trafią na moją listę, już sama nie wiem, nie ma przy mnie nikogo, no prawie...

***

Bryń! Bryń!- to znów ten cholerny budzik. Wstałam, byłam sama, tata nie pojechał do pracy, taty nie było. To nie ma sensu...
- Wszystko ma jakiś głębszy sens...
- Kto to powiedział?
- To ja, twoja mama...
- Nie ma cię tu, ach... to pewnie znowu jakieś omamy.
Kontynuowałam pakowanie torby do szkoły.

- A ku ku!- powiedział tajemniczy głos.
- Hihi- usłyszałam śmiechy, odwróciłam się i... Zobaczyłam siebie jako małe dziecko i moją mamę. Kiedyś spędzałyśmy tak dużo czasu bawiąc się.

Nagle czar prysł, do drzwi zapukała Melanii:

- Wchodź.- zaprosiłam ją do środka.
- To ty chodź, do szkoły.- powiedziała z uśmiechem.
- A no tak, już idę. - odparłam wesoło.
- Co ci się stało Ravka, taka uśmiechnięta? Ktoś mi ukradł przyjaciółkę.- powiedziała Mel
- No bez przesady, aż takim gburem to ja nie jestem- i obydwie zaczęłyśmy się śmiać- no to chodźmy.

Droga do szkoły wyglądała normalnie: Dom-Przystanek-Autobus-Szkoła. Gdy już weszłyśmy do szkoły wiedziałam, że nie spotka nas dzisiaj nic dobrego.

,,JĘZYK POLSKI"

-Dzień dobry, czy ktoś zgłasza n.p? (nieprzygotowanie do lekcji)
Zgłosiło się kilka osób.

- Dobrze, Tranger, Klasius... Oo nowiutka perełka się zgłasza- powiedziała wrednym tonem nauczycielka, widać było, że ma zły dzień.- Jackobs. Co nie chciało się nauczyć? No to już piątki na koniec nie będzie.
- Ale dlaczego? Jeden minus przecież nic nie zmienia- broniła się Mel.
- Pyskujemy, tak? Za zachowanie też już piąteczki nie będzie.
- Stara wiedźma...- powiedziała najcichszym szeptem Mel tak ,że nawet ja tego nie słyszałam.
- Słucham? Spotkamy się u dyrektorki!- odparła nauczycielka.

Nikt nic nie mówił, nikt nie miał odwagi... Wstałam:

- U dyrektorki to się pani znajdzie.- powiedziałam.
- Kolejna?- złośliwie spytała.
- Kolejna.. i nie pierwsza i nie ostatnia.
- Ach tak...
- Tak! Jak ma zamiar się wyżywać na nas, to niech  pani się po wyżywa na swoich dzieciach!
- Teraz to przesadziłaś kochana.
- I pani również, do widzenia!
- A spróbuj mi tu jeszcze wrócić!
- Nie mam zamiaru i wyszłam.

Mel wyszła za mną, chyba jedna trochę przesadziłam.

,, MATEKATYKA"

- Dzień dobry, dzieci. Dziś omówimy sprawdzian. Będę mówić czyj to sprawdzian, a on będzie podchodził, dobrze? No więc tak sprawdziany są ustawione ocenami w kolejności malejącej.

•Till's 17 punktów- piątka!
•Yushi 16 punktów- piątka.
•Tray'k 14,5 punkta- czwórka.
•Tranger 13 punktów- trója.
•Jackobs 12,5 punkta- trójka

- Uff...- powiedziała Mel. 
- A gdzie mój test?!- pomyślałam

•Deithgomn 12 punktów- trójka
•Klasius 8 punktów- dwója!

- Poprawa jest 27 października tj. poniedziałek. Ile osób poprawia?
- Poprawiasz?- zapytała się mnie Mel.
- Tak, a ty?
- No chyba też.
- Dwa, trzy, cztery. Dobrze czyli cztery osoby.- powiedziała nauczycielka.
Reszta lekcji już poszła gładko, gdy wróciłam do domu, zjadłam obiad i poszłam medytować.
Niektóre pytania wciąż mnie dręczyły, a ja wciąż nie znałam na nie odpowiedzi.
Zaraz! To nie jest mój świat, to jest...
- Twój dom, a ja jestem twoim ojcem!





2 komentarze:

  1. Jej ! Fajny rozdział jestem ciekawa co się stanie dalej i co będzie z jej ojcem- złem. Czekam na kolejny ;) Pozdrawiam i zapraszam też do mnie jeśli nie czytałaś najnowszego rozdziału :) BlueNight

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zaglądam i bardzo mi miło;) Ostatnio mam troszkę mniej czasu, dlatego następny trzeci rozdział bd się starała napisać jak najszybciej, prawdopodobnie będzie już jutro :)

      Usuń