niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 3

Czemu to spotyka akurat mnie? Hmmm... Pewnie każdy inny na moim miejscu by się o to pytał. Ktoś w końcu musi. Mam nadzieje, że to się niedługo skończzy, ale jak to mój ojciec, przecież już tego nie zmienie... O! Książka, a co ona robi pod łóżkiem? "Detenrman- Miasto Nadziei"- przecież to nie moja książka, napewno nie jest tu bez powodu, jak wszystko. Zaczęłam czytać:

"Lilianna była małą, drobną dziewczynką. Miała brązowe włosy i purpurowy sweterek. Była sama, sama bez nikogo. Stała w tunelu uschniętych drzew, trzymając swojego misia za łapkę. Poszła przed siebie, ale nie jak każde małe dziecko, nierozważnie i z biegiem, tylko ze spokojem i zamyśleniem.

- Kim ja jestem?- zapytała, lecz nie uzyskała odpowiedzi.
Z drzew odleciało stado kruków.
 -Boje się! Chodź Teddy- powiedziała.

Tego dnia była mgła. Mała Lil nie umiała nic dostrzec, szczególnie żywej duszy.

- Lil- powiedział tajemnieczy KTOŚ.
- Ja?... Kto do mnie mówi? odparła niezawstydzona
- Lil, chodź do mnie.
- Ale, ale gdzie Ty jesteś?
- No chodź.

Mała Lil spojrzała w górę i zobaczyła Niebieskooką brunetkę.

- Ale kim Ty jesteś?
- To ja- Asvar
- Nie znam Cię.
- Zabiorę Cię ze sobą, do Detenrman.
- Co to?- Spytała Lily.
- Miasto.. miasto Nadziei..."

- Hej! Co się stało, gdzie jest reszta stron? Kto je wyrwał?!- wpadłam w furię- O nie! już dziewiąta godzinę temu zaczęłam lekcje! Nieważne... Pomedytuję...

Godzine potem poszłam do wymiaru "Swarth". Wymiar ciemości, niesprawiedliwości i zła, w sumie... cała ja. Pssssyt... żmija przebiegła mi pod nogami. Idę stąd- pomyślałam.

***

 Włączyłam telewizor- chyba pierwszy raz w życiu... Leciała jakaś kiepska komedia, jedyne słowa które zapamiętałam: ,, Proszę wyłączyć BlackBerry" Ach... To promowanie produtku. Hmmm... Wiem, zrobie przemeblowanie! Trzeba by zrobić jakiś plan. Jest tak, aha aha. O! Wiem! To jest to!
Będzie cały biały, jakaś kanapa, czy coś.




W sumie mógł by mi ktoś pomóc, ale nie bo po co? To jest takie denerwujące, gdy Ty wszystkim robisz dobrze a oni Cię olewają. Co się dzieje? Przed chwilą byłam spokojna, a teraz ironiczna, może zaraz zacznę rzucać rzeczy o ściane? A zresztą co mnie to obchdzi, jestem tu sama, mam tylko matkę- gdzieś poza światem i ojca- który nim nie jest... Co on mi w ogóle w życiu dał? NIC! Całe życie mnie okłamywał, myślał, że się nie dowiem. Chociaż... to by było bez sensu, w końcu i tak mnie do czegoś wykorzysta i zostawi na pastwę losu. Moje serce może i jest zimne, ale waleczne i nie dam za wygraną. Znam swoją wartość, ale co mi to da? Jest ode mnie silniejszy i potężniejszy. Ale ja jestem jego częścią- On moją. Skoro On może manipulować mną, czemu ja nie mogę Nim!? Moje myśli się ze sobą, wygrała jedna... Jestem taka sama jak ojciec, a przecież nie chcę...

~~~~~~~~~~
Przepraszam, że mnie ostatnio dłuuuugo nie było ( bo cały miesiąc) ale nie miałam weny i chodź można to uznać za wymówkę, to się poprawi. Mam zamiar pisać więcej i rzetelniej. Ten rozdział krótki, bo gółem mam szlaban i nie mogę siadać do komputera. Mam nadzieje, że się podobało i czekam na wasze komentarze- Ravvvka :)